poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Basílica del Voto Nacional

Kto by pomyślał,że ostatni dzień w Quito będzie tak emocjonujący...
A wszystko przez wizytę w Bazylice (Basílica del Voto Nacional).

Jest ona największą świątynią neogotycką w Ameryce Południowej i zdecydowanie wolę taki styl,niż oblepiający barok,po którym nie można się otrząsnąć.

Jej budowę rozpoczęto pod koniec XIX wieku i do dziś trwają prace wykończeniowe. Mieszkańcy Quito (Quiteńczycy?) śmieją się,że to taka południowo-amerykańska Sagrada Familia,a jedna z legend głosi,że gdy Bazylika zostanie dokończona, Ekwador przestanie istnieć,więc nikomu specjalnie się nie spieszy z zakończeniem budowy.
W (nie)całej okazałości wygląda to tak:



Akurat była msza,kiedy zdecydowałam się odwiedzić to miejsce,dlatego niewiele zrobiłam zdjęć.


Ale to jeszcze nic...

Za 2 dolary można nabyć bilet i podjechać windą na 2 piętro,po to aby wnętrze kościoła podziwiać z góry...


Ale to jeszcze nic...

Nieco wyżej znajduje się wejście na wieżę. Żeby się do niej dostać,trzeba przejść po drewnianym rusztowaniu,które oparte jest na kamiennych łukach - które tworzą sklepienie bazyliki (innymi słowy idzie się sklepieniem,a pod nami celebrowana jest msza...)


Ale to jeszcze nic...

Dostawszy się na drugi koniec rusztowania i pokonaniu drabinki prowadzącej na mini taras, natknęłam się na kolejną drabinkę,która prowadzi do celu czyli na wieżę. Widać z niej to:





Ale to jeszcze nic...

Będąc na wieży i podziwiając Quito z lotu kondora,dojrzałam na zegarowych wieżach ludzi. Zew przygody odezwał się we mnie natychmiast, więc popędziłam tam (o ile to możliwe na tych wysokościach...) co sił...

I tak znalazłam się po drugiej stronie (chciałoby się napisać) lustra...



Ale to jeszcze nic...

Pokonawszy kolejne drabinki i metalowe konstrukcje można dostać się na dzwonnicę i stamtąd podziwiać panoramę Quito.

I to jest dopiero coś...



Pomimo wiatru,który na górze wieje naprawdę mocno (wietrzne lato w Quito to norma) i wysiłku,jaki trzeba włożyć, żeby dostać się na ponad stu metrowe wieże - warto.

Wyjeżdżam z Quito szczęśliwa,bo widziałam,przeżyłam i doświadczyłam tego,czego gdzie indziej nigdy bym nie widziała,nie przeżyła i nie doświadczyła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz