…to tytuł wydanego w 2011 roku
zbioru opowiadań autorstwa Raúla Péreza Torresa, w (znakomitym!) tłumaczeniu Anny Stąpór. Książka została
wydana przez wydawnictwo claroscuro we współpracy z Ambasadą Ekwadoru w Polsce.
Chciałam napisać
naukowo-o literaturze ekwadorskiej w Polsce, o intertekstualnych odniesieniach
i pop-kulturze obecnej w tekstach ekwadorskiego pisarza i o tym, że ten tomik doskonale wpisuje się w
tradycję tworzenia opowiadań tak w Ekwadorze, jak i całej Ameryce Łacińskiej.
Ale nie umiem.
Nie umiem o tej książce pisać
naukowo.
I nie chcę.
Mam w dłoniach 96 stron.
8 opowiadań.
Każde o miłości.
Niemal wszystkie opowiadania są
bez dialogów. To monologi, listy, strumienie świadomości, wyznania pisane na
kartce papieru (kto dziś pisze na kartce papieru…?), z pewnością wspomnienie, może spowiedź, a nawet
rozliczenie, podsumowanie (przed kolejną
miłością?) ...
Czyta się tak, jak się kocha – namiętnie,
szybko i zachłannie, skacząc po zdaniach, nie ważąc słów, lekceważąc przecinki i
kropki.
Można inaczej, ale po co?
Jeśli zadaniem literatury jest poruszanie,
wzruszanie i wybijanie nas z rytmu i z rutyny, to te opowiadania doskonale te
zadania wypełniają, a przy tym nie są banalne. Nie ma tu też mdłego sentymentalizmu
i niepotrzebnego patosu, wręcz przeciwnie - bohaterowie opowiadań są
nadzwyczaj ziemscy i realni, słuchają Tracy Chapman („jesteśmy niczym, a
szczególnie pod prysznicem”), Pink Floydów i Presleya, a jeden konstatuje nawet
rzeczowo, że „jeśli zna się ludzi dobrze, to się rzyga albo się ich policzkuje”
(str.64).
Nie brakuje tu też humoru: „No
popatrz! Ja zawsze myślałam, że Marks i Engels to jedna osoba, jak Ortega y
Gasset” (str.25) mówi jedna z bohaterek, a ktoś inny dodaje: ”zawsze czyhałem na
nią przy wyjściu z wydziału. Tak, filozofii, co innego mogłem studiować, skoro
nie chciałem studiować niczego?” (31)
To opowiadania o nas. O naszych
miłościach, (nie)spełnieniach, życiu.
Z Ekwadorem w tle, bo przecież
Caspicara, Quito, Pichincha czy Gúapulo są tylko tam. I tylko tam jeden z
bohaterów może zapytać.: "Teraz nocą głuptaki niebieskonogie już nie
trzepoczą skrzydłami. Dlaczego ciągle je słyszę?” (21)
Parafrazując jednego z bohaterów:
co mam Wam dalej opowiadać? „Reszta jest zawsze resztą. Magiczny jest początek,
reszta jest zawsze końcem. Chodzi o to, że z nią zawsze był początek”.
Z tą książką zawsze będzie
początek i nie grozi nam, Mario Klaro, „groteskowa, szorstka, monotonna, codzienna
trywialność”.
PS.
Nie mogę nie wspomnieć
o tym, że na str.12 znajduje się
nawiązanie do Borgesa i do jednego z moich ulubionych cytatów, który brzmi: „A
unos trescientos o cuatrocientos metros de la Pirámide me incliné, tomé un
puñado de arena, lo dejé caer silenciosamente un poco más lejos y dije en voz
baja: Estoy modificando el Sahara.”
"Jakieś trzysta, czterysta metrów od piramidy schyliłem
się, wziąłem garść piasku, a pozwoliwszy
mu upaść trochę dalej, powiedziałem na głos: „Zmieniam Saharę"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz